W
piątek 3 lipca około 15:30 dotarłem do Trondheim. Zostałem
wysadzony w samym centrum i teoretycznie mogłem pozwiedzać jeszcze
tego samego dnia miasto, ale byłem potwornie zmęczony.
|
Gamle Bybro |
|
Olaf I Tryggvason - założyciel miasta |
W
Trondheim zostałem ugoszczony u Iny i jej chłopaka Andreasa.
Andreas jest bardzo ciekawą osobą. Podobnie jak ja lubi podróżować
autostopem, jednak nie jest typowym autostopowiczem, gdyż porusza
się na wózku inwalidzkim(jego blog z podróży -
http://creduluskinn.blogspot.no/).
Po
wieczorze odpoczynku i okazji do wyprania ubrań, rano wybraliśmy się
zobaczyć miasto.
|
centrum handlowe w budynkach postoczniowych |
|
domy w dawnych magazynach |
|
winda rowerowa |
|
ja i moi gospodarze |
Do Katedry Nidaros wstęp był płatny i to około 40 złotych. Moi gospodarze odradzili mi ten wydatek.
|
Katedra Nidaros |
|
"muszla" koncertowa na głównym placu |
|
Vår Frue kirke |
|
W Norwegii czułem się bezpiecznie, żadnych otwartych włazów nie zauważyłem |
|
kiedy on z tego schodzi? |
Następnie Andreas pojechał zrobić jakieś zakupy, a ja z Ina poszliśmy w stronę twierdzy Kristiansten.
|
Twierdza Kristiansten |
|
Verftsbrua |
Po
zwiedzeniu Trondheim przygotowałem kotlety z ziemniakami i
mizerią(chyba muszę nauczyć się jakichś innych polskich potraw).
|
udają, że im smakuje |
W
niedzielę rano moi gospodarze pomogli mi przygotować kartkę z
napisem LOFOTEN, ponieważ Lofoty były moim kolejnym celem. Zrobiłem
racuchy na śniadanie (wspomniałem wcześniej, że umiem zrobić i
zostałem poproszony). Dostałem tez trochę jedzenia na drogę.
Ruszyłem dość późno jak na swoje standardy, bo około 13-14, ale
Andreas stwierdził, że sam by taką podróż zaczął później.
Wywiózł mnie samochodem za miasto, a stamtąd dość szybko udało
mi się łapać stopa. W sumie 4 około 30 kilometrowe przejazdy. W
ostatnim z nich małżeństwo(kierowca zatrzymał się, bo sam jest z
Lofotów), jadące do rodziców po swoje dzieci, zaproponowało mi
pojechanie z nimi na obiad. Gdy usłyszałem, że na drodze będę z
powrotem po 3 godzinach byłem niechętny, ale wytłumaczyli mi, że
sami jakby jechali to po nocy, kiedy na drogach jest luźniej, bo nie
ma tylu turystów.
|
smażą ostatnie placki, bo ja się już nasmażyłem |
|
tam gdzie nie muszą być płaskie, norwegowie kładą takie włazy |
|
z tego grilla było jedzenie |
|
to ciemne to mięso łosia |
Ponownie na drodze znalazłem się po
19 i dość długo nikt się nie zatrzymywał (pewnie z godzinę) i
zacząłem tracić wiarę w nocne podróże Norwegów. Na szczęście
moja polska koszulka się przydała i udało mi się złapać 70
kilometrową okazję z polską rodziną. Od kierowcy usłyszałem
dużo o norwegach i samej Norwegii z perspektywy Polaka w niej
mieszkającego. Dał mi też sporo rad o tym co jest tanie.
Opowiedział mi też o tanim chlebie, w istnienie którego nie mogłem
uwierzyć(on jest, ale jakoś nie zawsze).
W Grong łapałem o późnej porze, wierząc w słowa Norwega i gdy
już myślałem, że trzeba już rozbijać namiot, zatrzymałem
samochód z dwoma okołodwudziestoletnimi norwegami, jadącymi pod
samo Bodø, skąd rusza prom na Lofoty(można jechać przez Narwik,
ale wtedy trzeba wracać tą samą drogą). Chłopaki jechali przez
całą noc, z 3-4 godzinną przerwą na sen. Jechali przez tereny głównie zniezamieszkane i wiedzili, gdzie mogą jeździć szybko. Większość norwegów przestrzega mocno przepisów, ale trudno się dziwić, gdy mandaty są gigantyczne, a przy przekroczeniu, odpowiednio dużo, ograniczenia można mieć zarzuty o usiłowanie zabójstwa. Zwykle więc w norwegii 100 kilometrów przejżdża się w 2 godziny. Warto o tym pomyśleć przy planowaniu trasy.
|
Łoś |
Rano
wysadzili mnie dość blisko od Bodø, ale nie na głównej drodze.
Trochę zajęło, ale w końcu zatrzymał się polak, który zabrał
mnie do miasta.
Gdy dotarłem do portu okazało się, że
jeszcze prawie pięć godzin do najbliższego promu. Miałem, więc
czas na zwiedzenie miasta i zakupy na ten 4 godzinny rejs.
|
sklep second hand, do kupienia wszystko, od łyżek, po książki |
|
świeże krewetki |
|
ratusz |
|
z cyklu tania Norwegia - soki w kartonie po okło 6 koron -3 złote |
|
moje zakupy na prom |
Po
zwiedzeniu miasta wróciłem do portu i usłyszałem „-hej
polska-guy”. Spojrzałem na siebie i nie miałem na sobie mojej
koszulki z orłem, więc o co chodzi? Okazło się, że był to
Ruben, holender który już wcześniej mnie wziął na stopa.
Powiedział, ze mogę śmiało się z nim zabrać.
Kiedy
przyszło do płacenia, on zapłacił za siebie, a ja spytałem o
bilety dla pasażerów(staliśmy na zewnątrz). Sprzedawca
powiedział, że kupię na promie. Na prom wjechałem razem z
Rubenem, pomijając kolejkę pieszych, kupujących bilety i w ten
sposób stałem się promowym gapowiczem i zaoszczędziłem ponad 160
koron, czyli około 80 złotych.
|
to inny statek, ale port ten |
|
z tyłu kolejka płacących |
Na promie od razu
ruszyliśmy robić zdjęcia i pomyśleliśmy, że na czas rejsu
pokład z samochodami może być zamknięty. Niestety tak się stało,
więc nie mogłem wrócić się po jedzenie i komputer. Trzeba było
przesiedzieć te 4 godziny na głodniaka i nie mogąc zrobić tego co
sobie zaplanowałem.
Na
Lofotach jechaliśmy wzdłuż głównej drogi, a na noc zajechaliśmy
do Stamsund, gdzie Ruben zatrzymał się w hostelu. Ja uznałem, że
mnie nie stać i rozbiłem się w namiocie w pobliżu.
|
dotarłem |
|
takie tam norweskie mosty |
|
to drewniane coś, to suszarnia dla ryb |
|
na Lofotach znajduje się dużo piaszczystych plaż |
|
Stamsund |
|
nie wiem o co chodzi z tą gwiazdą |
|
słońce, słońcem(tutaj już nie znika na noc), ale rano potrafi być zimno |
Rano
okazało się, że hostel nie był aż tak drogi, jak się
spodziewałem 160 koron, więc w sumie było mnie stać, ale i tak
skorzystałem z hostelowego prysznica, który był na monety.
W
hostelu Ruben poznał hindusa, który zaproponował wspólne kupienie
mięsa wieloryba, wprost z wytwórni. Ja również złożyłem się i
za 90 NOK dostaliśmy 800 gram mięsa. Wyszło po około 15 złotych
za porcję. Nasze 2 Ruben usmażył jako steku, w hostelowej kuchni.
Muszę przyznać, że nawet pomimo braku przypraw, smakowało
świetnie.
Następnie ruszyliśmy w stronę wioski
Henningsvær, poleconej mi przez człowieka który zabrał mnie na
rodzinnego grilla. Po drodzę zauważyłem plażę Rørvikstranda i
postanowiłem się wykąpać w morzu. Było zimne, ale nie była to
najzimniejsza woda, w jakiej się zanurzałem.
Początkowo
Ruben zaproponował, żeby na noc zajechać do Harstad i na następny
dzień do Tromsø, co było zgodne z moim wstępnym planem, jednak
kiedy dojeżdżaliśmy stwierdził, że jednak woli dojechać do
Tromsø. Postanowiłem nie wysiadać i dotrzeć tam dzień wcześniej.
|
pomnik poświęcony bitwie o Narwik |
|
częsty widok, czyl wahadło z powodu remontu drogi |
Napisałem
na grupie Couchsurfingu, czy może ktoś by mnie nie przygarnął
(ale oczywiście nikt nie odpowiedział na koniec).
Pod
samym Tromsø weszliśmy do najtańszego norweskiego sklepu Rema
1000. Ruben miał sporo butelek do zwrotu. W Norwegii prawie
wszystkie butelki i puszki są zwrotne, 1-2,5 korony od sztuki.
Wrzuca się je do automatu i dostaje rachunek, który potem przyjmują
w kasie podczas zakupów. Po wrzuceniu butelek Rubena, zauważyłem
2 siatki pełne butelek i puszek tuż obok nas. Być może były
zostawione dla bezdomnych, lub akurat maszyna nie działała, w
każdym bądź razie udało nam się uzyskać dodatkowe 30 NOK. Można
było więc zaszaleć z zakupami.
Jeżeli ktoś chce mieć
wyjazd totalnie na lumpa, to szukanie butelek i puszek po śmietnikach
może być dobrym sposobem na dodatkowy zarobek. Sam tego nie
robiłem, ale zaglądając czasem do śmietników, znalezienie
towarów zwrotnych nie jest takie trudne.
Po
dotarciu Tromsø rozdzieliśmy się, Ruben poszedł do hostelu (dość
drogiego), a ja liczyłem, że może ktoś mi odpowie z CS.
Co
było dalej? Dowiesz się w kolejnym odcinku „Oby nie w szpitalu”.
Komentarze
Prześlij komentarz