Przejdź do głównej zawartości

Norwegia 2015 cz II (autostop, Geiranger, Trollstigen, Ålesund)



We środę 1 lipca ruszyłem z Bergen. Użyłem darmowego autobusu IKEA na przedmieścia Bergen, tam skorzystałem z taniego jedzenia w IKEI (hot-dog za 5 NOK=2,5PLN i czekolada też za 5 koron), przeszedłem się trochę i zacząłem łapać.



darmowy autobus(rusza z przystanku I, jakby ktoś szukał)

ale taniocha







Udało mi się złapać 2 krótkie okazje z Norwegami, a potem jedną dłuższą. Co ciekawe mój kierowca zostawił samochód i popłynął do swojego domku łódką.

typowy norweski most






Mój następny autostop był z Niemką, która mieszka już ponad 10 lat w Norwegii. Była to moje pierwsza przeprawa promem, z tego co wiem to płaci się od pasażera, ale nie ja nic nie płaciłem(hurra!). Kupiła mi też na promie naleśnik z ciemnym norweskim serem (całkiem dobre to było).  Dowiedziałem się też, że trafiłem na wyjątkowo późne lato i ledwo co zaczęło być ciepło (mam więc szczęscie do pogody).



Prom - dla norwegów najzyklejsza rzecz na świecie, dla mnie atrakacja turystyczna

wnętrze promu

naleśnik z Brunost







Następnie ze dwa krótkie stopy, w czasie oczekiwania na które założyłem moja szczęśliwą koszulkę z polskim orłem. Podczas stania, które zwykle nie przekraczało 30 minut, myślałem często, że tak to ładnie, że jak utknę, to nie będę, to przynajmniej będę miał ciekawe widoki.


Vadheim

Vadheim

tu musiałem dojść spory kawałek. Na norweskich drogach trzeba się często naszukać miejsca, gdzie samochód mógłby się zatrzymać



budowa tunelu. Podobno są tańsze w utrzymaniu, gdyż nie ma w nich śniegu zimą.



Po chwili koszulka się przydała, bo dwóch polaków podwiozło, mnie do Førde . Tam po jakimś czasie zatrzymała się dla mnie ciężarówka, a łotewski kierowca rozpoczął rozmowę słowami:
 -Paljak, pa-ruski gawarisz?
Z nim przejechałem całkiem długi odcinek, w tym raz prom. Mocno narzekał na norweskie drogi, bo są wąskie, kręte i pełne górek i dołków.


Førde







głaszczę fiorda










Kolejna okazji, to kolejny reprezentant państw nadbałtyckich, czyli Litwin, z którym zabrałem się do Strynu. Tam zrobiłem swoje najtańsze zakupy w Norwegii(38 NOK, za sałatkę ziemniaczaną, pieczywo, jogurt i lawaszo-naleśniki) .

Stryn

900 gram sałatki ziemniaczanej za 3 złote

odpadki z krojenia chleba. Nie pytałem, ale myślę, że można sobie przygarnąć.


moje zakupy za 38 NOK~19PLN

stąd łapałem stopa dalej.

Na koniec dnia udało mi się jeszcze złapać jedną okazję, z norwegiem, fotografem, więc nie było problemów z postojami na fotki(on sam się zatrzymywał).  Wylądowałem w miejscu, gdzie odbija droga na Geiranger i mimo, że był on moim wymarzonym celem tego dnia, postanowiłem nie łapać już, tylko rozbić namiot, w tym malowniczym miejscu, nad jeziorem Langvatnet.







Moje idealne miejsce noclegowe:









Chciałem wypróbować mój patent z puszką jako garnkiem, ale jako że w puszka była jeszcze pełna, a zwłaszcza przy cenach jedzenia w Norwegii, kukurydza nie mogła się zmarnować. Sam jednak nie byłem w stanie zjeść wszystkiego, więc zadanie odłożyłem na rano.

ale danie


widok z drugiej strony

powerbank - miałem już kiedyś, ale ten jest ekstra i ratuje mi życie. Wart swojej ceny 100 złotych.

tak powstaje ten blog



Poranek był bardzo zimny, więc wreszcie uruchomiłem swoją kuchenkę i ugotowałem kisiel i herbatę.






lawina śnieżna

wiem, wiem, tony zdjęć z jednego miejsca, ale jak tam było pięknie

czapka i rękawiczki były potrzebne, ale zdjąłem je tuż po zrobieniu tego zdjęcia




Krótko po wyjściu na drogę zatrzymał się autokar(nawet nie machałem) jadący po ludzi i zawiózł mnie do Geiranger.














kampery - norwegowie je uwielbiają


polski akcent









Ruszyłem dalej chcąc odwiedzić Trollstigen (drogę trollów). Po około pół godziny udało mi się złapać okazję z norwegiem z okolicy. Narzekał jak to w seznonie wolno się jeździ, ze względu na turystów. Znów prom i znów nic nie zapłaciłem. Kierowca podwiózł mnie za miejscowość Valldal(podobno truskawkową). Tam rozpoczyna się droga, w stronę Trollstigen, na którą ruszają prawie tylko turyści, a ci nie są tak skłonni do dzielenia się swoimi samochodami.









Czułem się trochę strollowany czekając godzinami na to, że ktoś się dla mnie zatrzyma. Udało mi się podjechać dwa razy(raz z Polką), po kilka kilometrów, ale będąc wciąż daleko od celu zastanawiałem się, czy może lepiej było czekać tam, gdzie na początku, przynajmniej była tam drogą w stronę Ålesund, czyli miejscowości docelowej na czwartek. Jednak po ponad 2 i pół godzinach udało mi sie zatrzymać kampera z szóstką ludzi z Poznania.





dostałem od jednego kierowcy, po tym jak stałem pod jego domem ze 20 minut

poznański kamper




ekipa z kampera




zimno



kopce z kamieni - zwykle na szczytach, ale najwyraźniej nie tylko

Droga trolli






Troll!


Następnie na dwa stopy udało mi się dość sprawnie dotrzeć do Ålesund (czyt. Olesund) na chwilę przed godzinę dwudziestą.






Miasto wyglądało na wyludnione, jak to zwykle jest z norweskimi miastami wieczorem. Jednak dla samych widoków z góry nad miastem, warto było.
















Ålesund weszło do mojego planu w ostatniej chwili i nie udało mi się znaleźć tam noclegu przez couchsurfing. Nie wiedziałem trochę co ze sobą zrobić, udałem się więc na górę Fjellstua. Na szczycie podziwiałem zachód słońca i znów zająłem się selekcją i obróbką zdjęć.








blog się tworzy


bunkry


Po pierwszej zrobiło się trochę ciemniej, a ja poczułem się śpiący. zacząłem szukać miejsca pod namiot, ale zdecydowałem się przespać na parkowej ławce. O 4 obudził mnie deszcz i musiałem się ewakuować. udało mi się znaleźć ławkę pod sklepem, nad którą był dach. Trochę się wysuszyłem i trochę pospałem.

ewakuacja, ewakuacją, ale fotke mojego noclegu zdążyłem zrobić


tu się jeszcze chwilę przespałem




Ruszyłem na drogę jednak nie mogąc znaleźć dobrego miejsca, przechodziłem przez różne krzaki, co spowodowało, że znowu byłem zauważyłem. Zauważyłem autobus jadący na przedmieścia i pomimo, że tani nie był(37nok), to skorzystałem.






dostałem się do miejsca o znawie Moa, pełnego supermarketów. udało mi się znaleźć karimatę, w nienajgorszej cenie i zaopatrzyć na dzień.


Udało mi się znaleźć dobre miejsce i dość szybko złapałem stopa na 50 kilometrów. Moim kierowcą był holender Ruben, który wybrał się samochodem na daleką wycieczkę wokół północnej i wschodniej europy na 3 miesiące.
Dość szybko złapałem też drugiego stopa i to od razu do mojego celu Trondheim. kobieta, która mnie podwiozła, była pielęgniarką latającą w helikoptera. na szczęście nie wiozła mnie  do szpitala. Szybko i sporo przed czasem dotarłem do Trondheim. Mimo iż wysadziła mnie  w centrum miasta nie miałem sił, żeby się mu przyjrzeć pierwszego dnia.




na promie i znowu ja nic nie zapłaciłem
karetka też musi skorzytsać promu

Molde




i jeszcze jeden prom





Z jednej strony radocha, że dotarłem. Z drugiej naprawdę kiepsko się czułem.



O Trondheim w częście następnej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Norwegia 2015 cz III (Trondheim, Bodø, Lofoty)

W piątek 3 lipca około 15:30 dotarłem do Trondheim. Zostałem wysadzony w samym centrum i teoretycznie mogłem pozwiedzać jeszcze tego samego dnia miasto, ale byłem potwornie zmęczony.

Szkocja 2017 VI - Fort William, Loch Lomond

12 ‎lipca 2017 opuściłem wyspę Skye. Dzięki autostopowi dostałem się pod zamek Eilean Donan. Do samego zamku nie wszedłem, ale widoki z zewnątrz wspaniałe. On 12 of July I left the Isle of Skye and hitchhiked to Dornie where the Eilean Donan castle is located. I didn’t enter the castle but the views from the outside were splendid. 

Norwegia 2015 cz IV (Tromsø, Alta i droga do Nordkapp)

To miał być już ostatni wpis z Norwegii, ale ze względu na ilość zdjęć i to, że to już mam przygotowane, postanowiłem go jednak rozbić na 2.