Mój pobyt w
Kazachstanie zdecydowanie nie pozwala mi się wypowiedzieć zbyt
wiele o tym kraju. Spędziłem tam około tygodnia i zobaczyłem
ledwo 3 miejsca (po za wszechobecnym stepem) w tym ogromnym, choć
niezbyt mocno zaludnionym, kraju. Do tego większość czasu
spędziłem z kazachskimi Rosjanami, poznając Kazachów tylko
podczas jazdy autostopem. Sam autostop jest nieco łatwiejszy, niż w
Kirgizji, jednak nie każdy rozumie opcje jazdy na darmo. Raz, żeby
nie przyjechać na następny dzień zdecydowałem się zapłacić
kierowcy za przejazd.
Krajem tym rządzi „pierwszy prezydent” i nic nie wskazuje na to, żeby w końcu pojawił się drugi. W kraju wiele rzeczy nazywa się imieniem „pierwszego prezydenta” (np. park pierwszego prezydenta). Po za prezydentem rządzi tutaj korupcja i układy. Najwyraźniej telefonem do właściwej osoby, można załatwić w tym kraju wszystko.
Po za znajdującą się przy granicy z Kirgistanem Ałmatami, które leżą u podnóża gór, reszta tego co widziałem to step.
Do Kazachstanu dostałem się przez granicę w Kordaju, a za granicą miasta rozbiłem namiot.
Krajem tym rządzi „pierwszy prezydent” i nic nie wskazuje na to, żeby w końcu pojawił się drugi. W kraju wiele rzeczy nazywa się imieniem „pierwszego prezydenta” (np. park pierwszego prezydenta). Po za prezydentem rządzi tutaj korupcja i układy. Najwyraźniej telefonem do właściwej osoby, można załatwić w tym kraju wszystko.
Po za znajdującą się przy granicy z Kirgistanem Ałmatami, które leżą u podnóża gór, reszta tego co widziałem to step.
Do Kazachstanu dostałem się przez granicę w Kordaju, a za granicą miasta rozbiłem namiot.
ciekawy przystanek autobusowy |
Następnego dnia ruszyłem w stronę
dawnej stolicy i największego miasta Ałamt. Udało mi się dojechać
dwoma samochodami. W pierwszym podjechałem kilkadziesiąt
kilometrów, ale byłem też zapraszany na nocleg (a była ledwo 10
rano). W drugim – chłodni, musiałem wyjąć komputer z plecaka,
bo jechał w lodówce. Zamir i Begali chętnie przeglądali mojego
bloga ze swych komórek i również zapraszali do siebie w razie,
jakby mój gospodarz nie mógł mnie ugościć,a także zabrali na obiad.
Gdy dotarłem
do Ałmat, spotkałem się z moim hostem Ivanem, który wraz ze swoją
żoną Rumiyą ugościli mnie u siebie. Zostałem zaproszony
do domu, a potem Ivan wrócił do swojej pracy, a ja miałem chwilę,
żeby odpocząć i rozjeżdżać się po najbliższej okolicy.
ogoliłem się |
Po
powrocie z pracy i obiedzie moi gospodarze zabrali mnie na wieczorny spacer po
okolicy.
Następnego dnia wybrałem się sam do centrum miasta. Miasta o architekturze typowo sowieckiej, gdzie miałem poczucie, że te same budynki widziałem już w Mińsku, czy Biszkeku. Nawet metro, które oddano kilka lat temu, wygląda niemal identycznie do tego w Mińsku, czy Kijowie. Ałmaty to miasto bardzo zielone, pełno w nim parków. Położone jest u podnóża gór, ale z racji, że nachodziłem się po nich w Kirgistanie, to nawet nie sprawdziłem co, gdzie i jak.
Następnego dnia wybrałem się sam do centrum miasta. Miasta o architekturze typowo sowieckiej, gdzie miałem poczucie, że te same budynki widziałem już w Mińsku, czy Biszkeku. Nawet metro, które oddano kilka lat temu, wygląda niemal identycznie do tego w Mińsku, czy Kijowie. Ałmaty to miasto bardzo zielone, pełno w nim parków. Położone jest u podnóża gór, ale z racji, że nachodziłem się po nich w Kirgistanie, to nawet nie sprawdziłem co, gdzie i jak.
jak w każdym sowieckim mieście - cyrk |
Samsa z serem |
Picca, Gamburger - ok, ale Cziken??? |
główny deptak miasta |
Kolejny dzień to sobota moi gospodarze zabrali mnie do centrum, a następnie miałem trochę czasu, żeby odpocząć, choć i tak na tym etapie podróży, odpoczynku jest mi wciąż za mało.
W niedzielę rankiem ruszyłem na drogę, żeby łapać stopa. Dystans do miasta Bałchasz, do którego zmierzałem to około 600 kilometrów, a na drodze prawie żadnych samochodów. Po olaniu pierwszego samochodu, który chciał ode mnie kasę za podwózkę, zacząłem żałować swojej decyzji. Kiedy więc podjechał samochód, który zmierzał do Bałchasza, to zdecydowałem się zapłacić za ten transport około 50 złotych.
W Bałchaszu zostałem przywitany przez Olgę. Początkowo myślałem, że nie uda znaleźć mi się żadnego noclegu pomiędzy Ałmatami i Astaną, ale w pewnym momencie pojawił się jej profil, napisałem, a ona się zgodziła. Jak się dowiedziałem później, napisałem 2 dni po jej rejestracji na CS. Bałchasz to raczej małe miasto, położone nad jeziorem o tej samej nazwie i posiadające fabrykę, wokół której kręci się całe miasto. Mama Olgi gotowała dania, które bardzo przypominały kuchnię polską, jakże inne od tego co jadłem w Chinach, Japonii, czy Korei.
Wieczorem przeszliśmy się po mieście.
pałac kultury |
klasyczny sowiecki pomnik - czołg |
Fabryka |
łoł - świecące bloki i telewizor |
Na drugi dzień wybraliśmy się poplażować nad jezioro, oraz basen.
Po powrocie zostałem przymuszony do udzielenia wywiadu
dla jakiejś lokalnej internetowej telewizji (mam nadzieję, że
materiał zaginął, bo wywiadu udzielałem po rosyjski i sam nie
wiem co właściwie powiedziałem). Na koniec dnia wycieczka do
restauracji zaprzyjaźnionych Azerów, gdzie mimo że byłem już
totalnie najedzony, próbowano mnie zmusić do jedzenia.
Na dzień następny ruszyłem do Astany. Nie musiałem zbytnio ogarniać tematu, bo mama Olgi zadzowniła do koleżanki, która akurat jechała do Astany i miała mnie tam zabrać. Odpadło mi więc stanie na drodze. Doświadczyłem za to jak wygląda korupcja i układy w tym kraju. W pewnym momencie, policja zatrzymała samochód, w którym jechałem z powodu przekroczenia prędkości. Początkowo mieli zabrać prawo jazdy kierowcy, ale ta wykonała kilka telefonów i nagle się okazało, że nic się nie stało.
Na dzień następny ruszyłem do Astany. Nie musiałem zbytnio ogarniać tematu, bo mama Olgi zadzowniła do koleżanki, która akurat jechała do Astany i miała mnie tam zabrać. Odpadło mi więc stanie na drodze. Doświadczyłem za to jak wygląda korupcja i układy w tym kraju. W pewnym momencie, policja zatrzymała samochód, w którym jechałem z powodu przekroczenia prędkości. Początkowo mieli zabrać prawo jazdy kierowcy, ale ta wykonała kilka telefonów i nagle się okazało, że nic się nie stało.
Dodaj napis |
Po drodze w Karagandzie |
W Astanie
dotarłem do domu Aleksandry, która przyjęła mnie mimo iż była
dość zajęta. Zorganizowała mi jednak towarzystwo swoich znajomych
na mój pierwszy wieczór w stolicy. Sama nazwa miasta to stolica.
Miasto jest częściowo starym sowieckim miastem, a częściowo
miastem nowym, zaplanowanym od zera, pełnym postmodernistycznej
architektury.
Na drugi dzień udało mi się znaleźć
towarzystwo Couchsurfurki Elmiry, która pokazała mi swoje miasto i
jego nowszą część.
Wieża bayterek. a w tle pałac prezydenta (pierwszego) |
Centrum handlowe |
łoooo - zdjęcie z piarmidą |
Kolejnego dnia ruszyłem zobaczyć meczet, a wieczorem udało mi się wyjść z Aleksandrą i jej kolegą i zobaczyć miasto wieczorem, a także wejść do wieży Beyterek, z której widoki były średnie, przez refleksyjne szyby i do tego straszne tłumu do windy.
Ostatniego dni pobyt w Kazachstanie
ruszyłem łapać stopa w stronę Pietropawałowska. Mój pierwszy
kierowca podwiózł mnie kilka kilometrów i zaproponował odwiedziny
na kawę, więc postanowiłem skorzystać. Ostatecznie poza napojami
dał mi jeść, a i jeszcze proponował milion innych rzeczy, których
nie chciałem i nie mogłem przyjąć. Ostatecznie odwiózł mnie na
trasę, a tam trafiłem na Olega – kuriera DHL, który przewiózł
mnie do samego Pietropawłowska. Tam dość długo próbowałem
łapać. Nie opodal mnie pewna kobieta również próbowała
zatrzymywać samochody na płatny przejazd. Uznałem, że może nie
jest dobre miejsce i ruszyłem 4 kilometry pieszo do skrzyżowania
dróg, gdzie udało mi się złapać stopa do granicy. Samą granicę
przekroczyłem pieszo.
Dodam jeszcze, że gdy jadąc z Olegiem zatrzymała nas policja do kontroli, policjant stwierdził, że brak mi rejestracji w Kazachstanie. Najprawdopodobniej chciał w łapę, ale mój kierowca dał radę przekonać policjanta, że nie warto, bo nic nie mam (choć wszystko między słowami). Potem zacząłem myśleć, że na granicy mogę mieć podobne historie, nawet zajżałem do sieci, że wiele osób tak ma, ale udało się bez łapówkowania dostać pieczątkę w paszporcie
metro jak w Sankt Petersburgu :)
OdpowiedzUsuńAstan w Twoich zdjęciach zrobił na mnie pozytywne wrażenie, szczególnie jego nowa część.
OdpowiedzUsuńWygląda na sensownie zaplanowaną całą przestrzeń urbanistyczną.
Te studzienki bez pokryw, to chyba standard w krajach postsowieckich.