Przejdź do głównej zawartości

Chiny IV - pociągi i Xinjiang

W Xi'an wsiadłem do pociągu, by za dwie godziny znaleźć się w Baoji, skąd z rana odjeżdżał mój ponad 3000kilomerowy pociąg do Aksu. Sam dworzec był dość brudny i przepełniony, a ludzie siadali na gazetach.
gapił się na mnie to ma zdjęcie

Mój pierwszy przejazd zwykłym chińskim pociągiem, nie był jakiś taki zły. Co prawda dziecko siedzące na przeciw mnie wylało pół butelki mleka, a jego rodzice nie poczuwali się, żeby sprzątnąć, nawet jak podawałem im chusteczki. Na szczęście na mnie trafiły tylko krople. Za to w pociągu były tacki służące jako śmietniki, w później podróży tego nie uświadczyłem



Noc spędziłem w Baoji, gdzie udało mi się znaleźć restaurację, w której mieli gniazdka elektryczne i wifi.



Z rana na jakieś uliczne jedzenie i na dworzec. Tu również ciasno, ale kiedy wsiadłem do mojego pociągu to zmieniłem zdanie na temat tego, co to znaczy ciasno.




Jeżeli słyszeliście jakieś złe rzeczy na temat chińskich kolei(o tych tańszych biltach oczywiście, bo można też podróżować komfortowo), to chciałabym wam powiedzieć, że to wszytko prawda: pociągi są ciasne. Dzieci poniżej pewnego wzrostu wchodzą za darmo, siedzą na siedzeniu z rodzicami. Ludzie bez miejscówki tłoczą się w wąskim przejściu między siedzeniami. Ludzie plują na podłogę i śmiecą za okno. Widziałem dziewczynkę sikającą na środku wagonu, bo dojście do toalety byłoby zbyt trudne. Chińczycy są potwornie głośni, zwłaszcza kiedy rozmawiają przez telefon. Lubią śmierdzące jedzenie, mlaszczą, siorbią i harhają. Ludzie, którym niewygodnie już siedzieć, stają na swoich siedzeniach. W pociągu było początkowo potwornie gorąco, a jedynym chłodzeniem były wiatraki.

W pociągu spędziłem 45 godzin choć spodziewałem się 50, gdyż rozkład który znalazłem w internecie był nieaktualny. Oznaczało to, że miałem spać dwie noce w pociągu. Pierwszą przespałem tylko dlatego, że nie spałem wcześniejszej nocy, było mi już wszystko jedno. Drugiej nocy, pierwszy raz, podczas mojej podróży, było zimno. Trochę się przez to przeziębiłem. Na szczęscie też po pierwszych 24 godzinach, w pocigu zaczęło się robić trochę miejsca.

O gniazdkach elektrycznych w pociągu należy zapomnieć, za to obsługa pociągu co jakiś czas przechodzi sprzedając powerbanki. W pociągu można kupić jedzenie, które przychodzi co jakiś czas, za nie tak duże pieniądze: obiad 10 złotych, śniadanie 6.

Co ciekawe w pociągu zostałem wzięty, przez część Ujgurów za swojego, co bardzo mnie zaskoczyło. Postanowiłem, więc później nie golić brody, by łatwiej wtopić się w tłum.



Pustynne widoki za oknem, czyli dobrze, że nie jechałem tam stopem



Pociąg wjechał do XinJiangu. Z tabliczek zniknęły napisy po angielsku, a pojawiły się po ujgursku



obiad za 10 złotych













Poranek w Aksu. Odczuwalny jest absurd jednej strefy czasowej w Chinach. To zdjęcie zrobione około 7 rano.




Ogólnie niezbyt chętnie wracam do tych 45 godzin. W Aksu wysiadłem nieco przed planem, ale zadzwoniłem do Melody i okazało się, że nie będzie problemu. Melody była jedynym CS z Aksu. Szybko odpisała, jednak stwierdziła, że jej nie będzie wtedy w Aksu, ale jej rodzina chętnie mnie ugości. Tak, więc jej rodzice, oraz jej kuzyn, nie znający angielskiego, pokazali mi miasto, oraz starali się bym spróbował jak najwięcej lokalnego jedzenia. Kiedy przyjechałem na stację, dowiedziałem się, że nie mogą przyjąć mnie w domu, za to wynajęli za mnie hotel. Przez chwilę myślałem, że oznacza to dzień wolny, ale nie pozwolili mi się nudzić. Dostałem też tonę różnych orzechów i innych suszonych wynalazków na drogę. Podejrzewam, że wydali fortunę na przyjęcie mnie, ale może było warto?


Pan Tata pracuje w tym miesjcu, które wygląda jak miejsce dla wesel i zapewni jest nim






Zakup orzechów i rodzynek dla mnie




herbata z miętą. Trochę podobna do Marokańskiej


mój hotel

Po nocy w hotelu, rodzinka wywiozła mnie na drogę w stronę Kashgaru, gdzie łapałem stopa. Miałem przygotowaną kartkę, w dwóch językach – chińskim i ujgurskim. Ujgurzy widocznie docenili to i bardzo szybko się zatrzymali. Po około 150 kilometrach poczułem, że jedzenie, które we mnie wciskali dnia poprzedniego, moje przeziębienie, oraz mam wrażenie, że napój którym poczęstowano mnie w samochodzie, a także samochód skaczący po nierównej drodze, spowodowały, że gdy tylko wysiadłem z samochodu, zwróciłem całą zawartość mojego żołądka. Następnie też wypitą wodę. Próbowałem łapać stopa, ale nie czułem się na siłach. Myślałem, że to chyba najgorszy moment na to by się odwodnić, gdyż podróżuję przez pustynie, do tego bałem się, że nie dam rady w samochodzie. No, ale w pewnym momencie podjeżdża do mnie kierowca i pyta dokąd, w końcu przytakuje, że mnie weźmie, choć początkowo liczył na pieniądze. Po kilku minutach w samochodzie nie wytrzymałem i do szybko znalezionej torebki zwróciłem całą wypitą wodę(kierowca chyba nie zauważył). Przez ponad dwie godziny niczego nie piłem, ale potem było już spoko.








 







Kierowca ten nie jechał do Kashgaru, ale 50 kilometrów przed nim kupił bilet i wsadził mnie w autobus.

Kashgar jest miastem, gdzie prawie nie mieszkają Chińczycy, a główną nacją są Ujgurzy, czyli rdzenni mieszkańcy Xinjiangu (Sindzianu). Jest to ludność turecka, podbita przez Chiny i obecnie niezbyt zadowolona z bycia częścią Chin. Mimo iż w Chinach obowiązuje tylko jedna strefa czasowa, w Kashgarze, ludzie używają czasu lokalnego. Dwie godziny różnicy z pekińskim.

Do Kashgaru trafiłem bez przygotowanego Couchsurfingu (brak ludzi goszczących), po znalezieniu internetu, trafiłem do hostelu na starym mieście. Od razu rzuciło mi się w oczy ogromne ilości turystów. Początkowo bardzo mi się to nie podobało, ale później okazało się dość pomocne.


liczyłem, że to będzie toaleta z kibem, a był tylko dla inwalidów. Pozostałe to dziury. Za to płatny, co było do tej pory nie spotykane.
 









orzechy i suszone owoce, które dostałem w Aksu



Na drugi dzień razem z Jonem, Amerykaninem, który spał w tym samym pokoju, wybraliśmy się na niedzielny trag, oraz targ zwierzęcy.































Po powrocie na stare miasto, wybrałem się sam w jego rozpadającą się część, gdzie z tego co znalazłem w internecie, turyści nie powinni wchodzi, bo grozi zawaleniem.














Po powrocie do hostelu udało mi się poznać Polaków, Antka i Olę którzy podróżowali w przeciwnym do mnie kierunku (Piszą też na fejsiku https://www.facebook.com/roziskrzonekrowy ). Wreszcie udało mi się pogadać z kimś po polsku, a do tego wymienić przydatne rady na temat podróży.

Następnie odpuściłem sobie już zwiedzanie atrakcji turystycznych. Byłem w jednym meczecie, z płatnym wejściem, a nie było tam absolutnie nic do zobaczenia.










fragment muru miejskiego




Ostatni dzień w Kashgarze spędziłem na odpoczynku, którego po 2 miesiącach w podróży bardzo mi już brakuje. Czuję, że moje tempo świetnie sprawdzało się do tej pory, teraz czas trochę zwolnić. Mam też takie poczucie, że ciężko na mnie zrobić wrażenie, gdyż widziałem już bardzo dużo. Nie mam już problemu z tym, że będę w danym mieście i nie zobaczę głównych atrakcji.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Norwegia 2015 cz III (Trondheim, Bodø, Lofoty)

W piątek 3 lipca około 15:30 dotarłem do Trondheim. Zostałem wysadzony w samym centrum i teoretycznie mogłem pozwiedzać jeszcze tego samego dnia miasto, ale byłem potwornie zmęczony.

Szkocja 2017 VI - Fort William, Loch Lomond

12 ‎lipca 2017 opuściłem wyspę Skye. Dzięki autostopowi dostałem się pod zamek Eilean Donan. Do samego zamku nie wszedłem, ale widoki z zewnątrz wspaniałe. On 12 of July I left the Isle of Skye and hitchhiked to Dornie where the Eilean Donan castle is located. I didn’t enter the castle but the views from the outside were splendid. 

Norwegia 2015 cz IV (Tromsø, Alta i droga do Nordkapp)

To miał być już ostatni wpis z Norwegii, ale ze względu na ilość zdjęć i to, że to już mam przygotowane, postanowiłem go jednak rozbić na 2.